wtorek, 13 stycznia 2015

Rozdział dziewiąty



Nagle obudziłam się w czyiś ramionach, otoczona ludzmi. Nie znałam ich. Bynajmniej tak mi się zadawało. Wszystko było w szarych kolorach. O co tu chodzi? Zadałam sobie pytanie w myślach. Widziałam, że te osoby coś mówiły, ale ja tego nie słyszałam. Wstałam, tylko kiedy to uczyniła zobaczyłam siebie leżącą w ramionach kogoś... ale kto to jest?, nie pamiętam. Co mi się stało i czemu niby widzę siebie? Spojrzałam na swoje dłonie. Były przezroczyste jak woda. Zaczęłam krzyczeć ze starchu. Nikt jednak z obecnych w pokoju nie zwrócił na to uwagi. Nie słyszeli mnie? - pomyślałam. Jestem duchem? Wyszłam ze swojego ciała? Ale jak to możliwe? Może ja umarłam?

-Co z nią jest? - zapytał blondyn obejmujący moje ciało. Zaczęłam obserwować ich.

- Raczej nic poważnego, jest nieprzytomna, oddycha, ale lepiej aby pojechała z nami karetką... - odpowiedział męźczyzna w białym fartuchu.

- Choć okaże się gdy się obudzi. - dopowiedział

- Opisz nam jak to się stało. - zapytał jakiś człowiek w mundurze

Nie umiałam sobie przypomnieć kim jest ten blondyn. Postanowiłam więc podsłuchać jego rozmowy z tamtą osobą.

- ...uczyłem ją tańczyć, i wtedy się pocałowaliśmy... a potem nagle upadła na podłoge... - kiedy to wypowiadał zarumienił się.

- Ale, że niby tak nagle upadła?

- yyy.. no taak.

Nic jednak nie zrozumiałam z całej tej rozmowy. Ten mężczyzna mówił po angielsku, jak więc można było zrozumieć dialog ich rozmowy.

************************Oczami Ross'a*******************

No raczej nie powiem lekarzowi, że powiedziałem jej 1 słowo po polsku i nagle zemdlała. To i tak już dziwnie wygląda, ze wszystkich możliwych perspektyw. Mam nadzieje tylko, że nic jej nie jest. Tego bym nie przeżył.

-Mogę jechać z wami? - spytałem lekarza

-Myślę, że tak. - odpowiedział

Po chwili wsiadłem do karetki wraz z lekarzem i resztą. Wzięłem za rękę Milene i zacząłem w myślach powtarzać „Wszystko będzie dobrze kochanie”.

************************Oczami Mileny*************************

Nagle wszyscy zmyli się z sali z lustrami, chyba mojego, jakiegoś wypadku. Tylko co mi się stało, nadal nie wiem. Wszystko bym oddała aby sobie to przypomieć. Zaczęłam przyglądać się w lustro, nie widziałam swojego odbicia. Nagle na końcu sali pojawiła się jakąś czarna postać. Zatrzymała się w miejscu, jak skała. Postanowiłam i ja się zatrzymać, jednak po dłuższej chwili moja ciekawość pozwoliła sobie na wykonanie kroku w przód ku postaci. Nagle usłyszałam głos:

- Przyszedłem po ciebie. - odezwała się

- Po mnie? Ale ja się nigdzie nie wybieram. - odpowiedziałam

Wtedy zrozumiała, że to nie jest zwyczajna zakapturzona, czarna osoba, to duch. Zaczęła iść w moją stronę. Wolno, ale stanowczo. Lecz upadłam na kolana, poczułam ból.

Po chwili znalazłam się w jakimś pokoiku. Widziałam, stało tam duże łóżko, kroplówka i... ktoś tam był... siedział na krześle trzymając kogoś rękę. Kiedy podeszłam bliżej zauważyłam, że jest to ten sam blondyn który był w sali z lustrami. Podeszłam jeszcze bliżej. Wtedy zobaczyłam siebie leżącą na szpitalnym łóżku. Odwróciłam się, zauważyłam znów czarnego ducha.

- Przyszedłem po ciebie. - powtórzył

Nic nie odpowiedziałam. Zaczęłam rozumieć co się tu dzieje, choć nie do końca wiem co się stało... ten duch to zapewne... śmierć, która przyszła po mnie. Ale jak niby chce mnie z tąd zabrać jak ja żyje. A może naprawdę już umarłam. Wybiegłam z pokoju w którym znajdowało się moje ciało. Byłam na korytarzu szpitalnym. Zaczęłam biec jak najszybciej, chciałam uciec przed śmiercią. Dokładnie nie wiem do kąd biegnę, byle jak najdalej z tąd. Gra o życie i śmierć, tylko może ja już przegrałam tą grę...
_______________________________________
Hejka, dawno nie pisałam no, ale jakoś dostałam weny twórczej, nareszcie. Mam nadzieje że wam się spodoba. Dodałam dość wiele fantazji do tego rozdziału zresztą w następnym też jej nie zabraknie.
CZYTASZ - KOMENTUJESZ - MOTYWUJESZ :D

1 komentarz :