Nagle
obudziłam się w czyiś ramionach, otoczona ludzmi. Nie znałam ich.
Bynajmniej tak mi się zadawało. Wszystko było w szarych kolorach.
O co tu chodzi? Zadałam sobie pytanie w myślach. Widziałam, że te
osoby coś mówiły, ale ja tego nie słyszałam. Wstałam, tylko
kiedy to uczyniła zobaczyłam siebie leżącą w ramionach kogoś...
ale kto to jest?, nie pamiętam. Co mi się stało i czemu niby widzę
siebie? Spojrzałam na swoje dłonie. Były przezroczyste jak woda.
Zaczęłam krzyczeć ze starchu. Nikt jednak z obecnych w pokoju nie
zwrócił na to uwagi. Nie słyszeli mnie? - pomyślałam. Jestem
duchem? Wyszłam ze swojego ciała? Ale jak to możliwe? Może ja
umarłam?
-Co
z nią jest? - zapytał blondyn obejmujący moje ciało. Zaczęłam
obserwować ich.
-
Raczej nic poważnego, jest nieprzytomna, oddycha, ale lepiej aby
pojechała z nami karetką... - odpowiedział męźczyzna w białym
fartuchu.
-
Choć okaże się gdy się obudzi. - dopowiedział
-
Opisz nam jak to się stało. - zapytał jakiś człowiek w mundurze
Nie
umiałam sobie przypomnieć kim jest ten blondyn. Postanowiłam więc
podsłuchać jego rozmowy z tamtą osobą.
-
...uczyłem ją tańczyć, i wtedy się pocałowaliśmy... a potem
nagle upadła na podłoge... - kiedy to wypowiadał zarumienił się.
-
Ale, że niby tak nagle upadła?
-
yyy.. no taak.
Nic
jednak nie zrozumiałam z całej tej rozmowy. Ten mężczyzna mówił
po angielsku, jak więc można było zrozumieć dialog ich rozmowy.
************************Oczami
Ross'a*******************
No
raczej nie powiem lekarzowi, że powiedziałem jej 1 słowo po polsku
i nagle zemdlała. To i tak już dziwnie wygląda, ze wszystkich
możliwych perspektyw. Mam nadzieje tylko, że nic jej nie jest. Tego
bym nie przeżył.
-Mogę
jechać z wami? - spytałem lekarza
-Myślę,
że tak. - odpowiedział
Po
chwili wsiadłem do karetki wraz z lekarzem i resztą. Wzięłem za
rękę Milene i zacząłem w myślach powtarzać „Wszystko będzie
dobrze kochanie”.
************************Oczami
Mileny*************************
Nagle
wszyscy zmyli się z sali z lustrami, chyba mojego, jakiegoś
wypadku. Tylko co mi się stało, nadal nie wiem. Wszystko bym oddała
aby sobie to przypomieć. Zaczęłam przyglądać się w lustro, nie
widziałam swojego odbicia. Nagle na końcu sali pojawiła się jakąś
czarna postać. Zatrzymała się w miejscu, jak skała. Postanowiłam
i ja się zatrzymać, jednak po dłuższej chwili moja ciekawość
pozwoliła sobie na wykonanie kroku w przód ku postaci. Nagle
usłyszałam głos:
-
Przyszedłem po ciebie. - odezwała się
-
Po mnie? Ale ja się nigdzie nie wybieram. - odpowiedziałam
Wtedy
zrozumiała, że to nie jest zwyczajna zakapturzona, czarna osoba, to
duch. Zaczęła iść w moją stronę. Wolno, ale stanowczo. Lecz
upadłam na kolana, poczułam ból.
Po
chwili znalazłam się w jakimś pokoiku. Widziałam, stało tam duże
łóżko, kroplówka i... ktoś tam był... siedział na krześle
trzymając kogoś rękę. Kiedy podeszłam bliżej zauważyłam, że
jest to ten sam blondyn który był w sali z lustrami. Podeszłam
jeszcze bliżej. Wtedy zobaczyłam siebie leżącą na szpitalnym
łóżku. Odwróciłam się, zauważyłam znów czarnego ducha.
-
Przyszedłem po ciebie. - powtórzył
Nic
nie odpowiedziałam. Zaczęłam rozumieć co się tu dzieje, choć nie
do końca wiem co się stało... ten duch to zapewne... śmierć,
która przyszła po mnie. Ale jak niby chce mnie z tąd zabrać jak
ja żyje. A może naprawdę już umarłam. Wybiegłam z pokoju w
którym znajdowało się moje ciało. Byłam na korytarzu szpitalnym.
Zaczęłam biec jak najszybciej, chciałam uciec przed śmiercią.
Dokładnie nie wiem do kąd biegnę, byle jak najdalej z tąd. Gra o
życie i śmierć, tylko może ja już przegrałam tą grę...
_______________________________________
Hejka, dawno nie pisałam no, ale jakoś dostałam weny twórczej, nareszcie. Mam nadzieje że wam się spodoba. Dodałam dość wiele fantazji do tego rozdziału zresztą w następnym też jej nie zabraknie.
CZYTASZ - KOMENTUJESZ - MOTYWUJESZ :D
Gabrysia Fink
OdpowiedzUsuńNajlepszy Polski blog!