sobota, 20 września 2014

Rozdział piąty

Kiedy weszłam już prawie na górę, potknęłam się na ostatnim ze schodków. Ross tego nie zauważył. Upadłam prosto na podłogę. Straciłam przytomność na parę minut.

Chłopak zorientował się, że leżę na podłodze dopiero wtedy gdy się odwrócił i chciał zacząć rozmowę. Szybko podbiegł do mnie i zaniósł mnie na rękach do pokoju.

- Milena – powiedział Ross

- Milena wake up ! - krzyknął po chwili

- Mile... - zaczął mówić ale po chwili przerwał

Wtedy pochylił się nad moją głową i spojrzał na moje usta. Wyraźnie chciał mnie pocałować, ale w tym samym momencie otworzyłam oczy. Wtedy szybko się uśmiechnął, ja też się uśmiechnęłam. Kiedy już całkowicie odzyskałam przytomność usiadłam na łóżku, on usiadł obok mnie. Wyciągnął telefon z kieszeni. Napisał :

- Już dobrze? - spytał się

- Yes. - odpowiedziałam

Nagle wstałam i podeszłam do biurka. Chciałam wziąć swój telefon. Kiedy się odwróciłam i chciałam wrócić na miejsce..., Ross stał za mną. Znów spojrzał mi w oczy, po chwili złapał mnie tali. Staliśmy tak w bez żadnego ruchu chyba z dwie minuty, wpatrzeni w siebie jak w obrazek.

Po chwili Ross zaczął nachylać się bliżej mnie. Chciał dotknąć moich ust, swymi.

Wystraszyłam się, ale... dlaczego? Odepchnęłam Ross'a, zbiegłam na dół po schodach, on biegł za mną. Jednak byłam szybsza. Wybiegłam z domu. Szybko otworzyłam bramkę i zaczęłam biec. Kiedy wybiegł za bramkę, byłam już daleko. Zrezygnował z biegu za mną i wrócił do domu. Kiedy zorientowałam się, że jestem już daleko od domu i Ross za mną nie biegnie, zaczęłam iść. Łzy zaczęły płynąć po moich policzkach, a w głowie miałam tylko myśli czemu to zrobiłam, przecież ja tego chciałam, ale jednak... byłam głupia. Mijałam różnych ludzi. Mój świat stał się wtedy czarno- biały. Nic już nie miało sensu. Tylko co ja teraz powiem Ross'owi. Wyjdę, przecież, na skończoną kretynkę, jeśli mu powiem że bałam się pocałunku. Usiadłam na ławkę i zakryłam twarz dłoniami, płakałam... nie chciałam, aby ktoś mnie zobaczył.

Z biegiem czasu, pomału nabierałam odwagi aby wrócić do domu.

Wstałam z ławki. Szłam w kierunku mego celu.

Jednak przed domem zatrzymałam się na chwilę. Do oczu znów napłynęły mi łzy. Już chciałam uciec, ale... Otworzyły się drzwi od domu. Wyszedł Ross. Szedł w moją stronę. Odwróciłam się. Kiedy tylko otworzył bramkę, stanął w miejscu. Sam nie wiedział co zrobić. Po chwili jednak zrobił krok w moją stronę. Wahając się zrobił kolejne trzy. Nie dzielił nas już od siebie nawet 1 metr. Wtedy i ja zrobiłam krok w przód. To był dla niego znak. Podszedł do mnie. Staliśmy obok siebie. Nic nie mówiliśmy. Zaczął kropić deszcz. Wyjął telefon. Szybko coś napisał i lekko się uśmiechnął, ale tak abym tego nie widziała.

- Chodź do domu.- napisał po czym zaczęłam iść w stronę domu.

Po chwili dołączył do mnie i on.

Poszłam od razu do swojego pokoju. Zamknęłam drzwi nie oglądając się na nikogo. Kiedy Ross wszedł po schodach, zobaczył zamknięte drzwi, nie odważył się zapukać. Usiadł na podłodze w korytarzu i oparł się o nie. Ja zrobiłam to samo tylko w pokoju. Po chwili zaczęły płynąć mu łzy po policzkach, a ja zamknęłam oczy. Próbowałam się oprzeć płaczu, ale jednak mi się to nie udało. Między nami coś jest... nie tylko ściana...



______________________
Kolejny rozdział pojawi się gdy będzie chociaż 6 komentarzy.
______________________
Troszkę smutny rozdział, ale i tak mam nadzieje, że fajny.
KOMENTUJESZ - MOTYWUJESZ

1 komentarz :