Kiedy
już skończyłam pisać list, wysłałam go na twittera Ross'a.
Następnie położyłam się spać, było już bardzo późno. Nie
mogłam zasnąć. Myślałam ciągle czy list dojdzie i czy go
przeczyta. Jest czwarta nad ranem. Zaraz nie wytrzymam. Moje serce
tak szybko bije. Nie wiem czy być szczęśliwa, bać się, czy …
przerażenie. Chyba to właśnie czuje.
Wstałam
niewyspana do szkoły. Po południu wróciłam. Zjadłam trochę
obiadu. Poszłam do pokoju i padłam na łóżko. Tak leżałam do
samej nocy. Nie odrobiłam lekcji, nie sprawdziłam czy odpisał...
No właśnie, kiedy mi się to przypomniało wstałam z łóżka,
włączyłam laptopa, sprawdziłam. Nie odpisał.
Z
powrotem rzuciłam się na łóżko. Kolejne trzy dni były takie
same jak ten. Niczym się nie różniły. Sam stres.
Kolejny
dzień był trochę inny...
Jak
zwykle poszłam do szkoły. Pierwszą moją lekcją był język
polski. Siedziałam sobie w ławce z moją przyjaciółką Asią.
Pani coś tam mówiła, ale ja jak zwykle odpłynęłam gdzieś
daleko, w głębi duszy przerażona. Otrząsnęłam się dopiero
kiedy ktoś zapukał do drzwi klasy.
-
Zaraz wracam – powiedziała pani i wyszła z klasy
Nie
zdziwiło mnie to. Jakiś nauczyciel pewnie chciał pogadać. Po
chwili wróciła i powiedziała:
-
Milena, ktoś chyba do ciebie przyszedł. - zdziwiło mnie to.
Wstałam
z ławki. Wszyscy na mnie parzyli. Nie wiedziałam o co chodzi.
Podeszłam powoli do drzwi. Otworzyłam je. To było niemożliwe.
Myślałam, że to sen. Chciałam się uszczypnąć, ale jeśli to
sen chciałam się z niego na razie nie budzić. Słodki blondyn stał
oparty o parapet przed drzwiami klasy. To był Ross.
Po
chwili podszedł do mnie.
-
Hi, I'm Ross Lynch, and you are Milena, right? - powiedział
Pokiwałam
głową. Nie umiałam się wysłowić, ale nie dla tego, że byłam w
siódmym niebie tylko dlatego, że kompletnie nie umiem angielskiego.
-
Hmm, you finish the lessons? - zapytał Ross
Nie
wiedziałam co powiedzieć. Nie rozumiałam go.
Blondyn
wyciągnął po chwili telefon. Potem mi go pokazał.
Na
wyświetlaczu było napisane „Hmm, o której kończysz lekcje?”
Zapewne
posłużył się tłumaczem.
Podał
mi do ręki telefon. To samo robiąc co on napisałam, że o 14:20.
On
znów się zdziwił, bo nie wie która to jest 14:20 więc poprawiłam
na 2:20.
Potem
napisał mi na tłumaczu, że będzie czekać przed szkołą, ja na
to OK.
Otworzył
za mnie drzwi do klasy. Weszłam, a w drzwiach jeszcze mnie
przytulił, potem spojrzał i poszedł. Cała klasa go widział.
Kiedy na nią spojrzałam widziałam na ich twarzach zdziwienie.
Lekcje
minęły szybko. Kiedy wyszłam tylko przed szkołę ujrzałam Ross'a
stojącego przy białej limuzynie. Nadal nie mogłam w to uwierzyć.
Zaczęłam się szczypać. Chciałam tym razem sprawdzić czy to sen
czy nie, choćbym miała się z niego obudzić. To jednak nie był
sen. Podeszłam do Ross'a. Chwycił mnie za rękę, otworzył drzwi
limuzyny, wsiadłam do niej, a za mną on. Tylko ciągle się
zastanawiam ,z kąt wiedział, że chodzę tu do szkoły? Limuzyna
ruszyła, a ja z Ross'em zaczęliśmy rozmawiać, przez tłumacz...
----------------------------------------
Mam nadzieje, że fajny rozdział :) Zaczyna się trochę dziać :D
KOMENTUJESZ - MOTYWUJESZ :)
Sylwia Lynch - super kiedy next
OdpowiedzUsuńGosia Wojtczak - cudowny
OdpowiedzUsuń