**************************Oczami
Ross'a**************************
Kiedy wstałem zauważyłem, że
Mileny nie ma obok mnie. Pewnie poszła na dół do kuchni –
pomyślałem po czym ubrałem na siebie granatowy szlafrok i zeszłem
na dół. W kuchni jej nie było. Zaczęłem szukać jej po całym
domu. Przecież nie pojachałaby do miasta nie zostawiając żadnej
kartki – pomyślałem - To nie w jej stylu. Poszedłem
sprawdzić czy nie ma jej w łazience na górze. Otworzyłem drzwi.
- Boże ! - krzyknąłem po czym
wyciągnęłem ciało ukochanej z wanny
- Chciała się utopić. -
powiedziałem przez łzy w oczach
Po czym zaczął jej udzielać
pierwszej pomocy . Po pewnym czasie odzyskała przytomność.
- Ross. - powiedziała szatynka
cała mokra
- Co ty sobie myślałaś?! -
krzyknęłem na nią
- Nie daje sobie rady z myślą,
że mam zabijać z tobą ludzi. - wytłumaczyła zachrypniętym
głosem
- To lepiej było się utopić
zamiast ze mną o tym pogadać ?– spytałem
- Ross. - powiedziała cicho
Po tych słowach podałej jej
ręcznik i przyniosłem jakieś ubranie z szafy.
- Masz – powiedziałem i
podałem dziewczynie rzeczy– Jak się ubierzesz zejdz na dół, na
śniadanie.
Szatynka tylko pokiwała głową
na tak po czym wyszedłem z łazienki i udałem się w stronę
kuchni. Pomyślałem, że dziś na śniadanie zrobię zapiekanki z
serem i szynką. Kiedy skończyłem przyrządać śniadanie do kuchni
weszła moja ukochana, której właśnie uratowałem życie.
- Zapiekanki dla księżniczki.
- powiedziałem i podałem jej talerz
Uśmiechnęła się. Usiedliśmy
przy stole i zaczęliśmy jeść.
Narrator :
Po śniadaniu, Ross i Milena
pokłócili się, ale jak szybko do zrobili tak samo zaraz się
pogodzili. Dzień upłynął dość szybko. Dziewczyna przemyślała
wszystko na temat strzelania i po rozmowie z blondynem zgodziała
się, ale tylko w obronie rodziny. Następnego dnia razem pojechali
na strzemnice aby podszkolić szatynke. Już lada dzień, mieli
stawić czoło wrogowi.
Tydzień potem
Narrator : Dziś mijają 2
tygodnie od włamania w ich domu, a 3 miesiące odkąd Milena wyszła
ze szpitala. Dziś jest dzień w którym muszą zmierzyć się z
bandytą który napadła na ich domu.
**************************Oczami
Ross'a**************************
Jest około godziny 9 rano.
Widzę, że szatynka jeszcze śpi, lecz trzeba wstawać aby wypełnić
misje. Postanowiłem ją zbudzić.
- Księżniczko, kochanie ty
moje wstawaj – szepnęłem do jej ucha
- Daj mi spać ! - odpowiedziała
trochę wkurzona dziewczyna
- Wstawaj, bo się spóźnimy –
powiedziałem poważnie
- Ale niby gdzie? - powiedziała
przez sen
- Jak to gdzie? Mamy dziś
robote do zrobienia, wiesz... - odpowiedziałem
- A nie możemy tego przełożyć
na jutro? - zapytała z nadzieją
- Kotek... - powiedziałem
groźnie co oznaczało nie
- No dobra. - odpowiedziała
zrezygnowana, po czym wstała z łóżka
Po śniadaniu zaczęliśmy
przygotowania. Trwało to dość krótka. Na koniec wyciągnęłem z
szafy pistolety, które były w ciemno zielonej torbie
- Trzymaj – powiedziałem do
Mileny podając jej torbę w której była broń
- Tylko nie zapomnij wziąć
noża ze stołu. - przypomniała, po czym skierowałam się w stronę
czarnego samochodu.
Po dłuższej chwili do
samochodu wsiadł Ross.
- To co, jedziemy? - zapytał
- Jedziemy. - odpowiedziałam
Kiedy dojechaliśmy na miejsce,
według karteczki z adresem, okazało się, że znajduje się tam
stara, opuszczona fabryka. Wysiedliśmy z samochodu i zabraliśmy
torbę. Trochę to trwało zanim znaleźliśmy wejście do budynku,
następnie otworzyliśmy drzwi i weszliśmy. W środku było ciemno,
szukaliśmy śladów, aby doprowadziły nas do jakiegoś celu. Kiedy
podeszliśmy do jednego ze starych pokoi dla pracowników
usłyszeliśmy rozmowe.
- … Panie Picels, ja nie
jestem na tyle głupi ! - krzyknął mężczyzna do telefonu
**************************Oczami
Mileny*************************
Ross zauważył, że to na 100%
ta osoba która włamała się do nas do domu. Zaczął pokazywać mi
gestami kiedy wchodzimy do pokoju.
- Raz....dwa.....trzy..... - te
ostatnie słowo wykrzyczał
Stanęliśmy w progu drzwi z
bronią w ręku. W tej samej chwili mężczyzna zakończył rozmowe
przez telefon.
- Witam w skromnych progach. -
oświadczył człowiek, który szukał czegoś w szufladzie
Najwidoczniej kiedy to znalazł
wstał ze skórzanego fotela. Wtedy w jego ręku pojawił się
pistolet. Zaczął celować na mnie, ale...
- Celuj w mnie, a nie w nią ! -
krzyknął na bandyte Ross
- A co? Smutno ci by było po
stracie tej idiotki? - zaczął
- Słuchaj, oddaj nam skradzione
rzeczy bo... - włamywacz mi przerwał
- Dziewczyno, jesteś za słaba
– powiedział
- Aby na pewno...? - po czym
wymierzyłam cel i strzeliłam mu w głowe, niestety on zrobił to
samo, wycelował w Ross'a ….i w tym samym momencie padła wymiana
strzałów. Rzuciłam broń na ziemie i podbiegłam do niemal
martwego chłopaka.
- Ross!!! - wykrzyczałam, po
czym na mojej twarzy pojawiły się łzy.
Spojarzałam ukratkiem na
mężczyzne któremu strzeliłam w głowe. Zabiłam go -
pomyślałam po czym poczułam w sobie poczucie winy i złość.
_____________________________________________I oto rozdział 15 :D Mam nadzieje, że się podoba :) Nie wiem kiedy dodam kolejny rozdział bo musze go napisać. :) Przewiduje że to będzie sobota/niedziela.
CZYTASZ - KOMENTUJESZ - MOTYWUJESZ
Brak komentarzy :
Prześlij komentarz